W końcu się doczekałam i lecę do Polski do moich dziewczynek i rodziców. Musiałam wstać już koło 7 rano , czego nie lubię , ale jak trzeba to trzeba. O 8 rano miałam już pociąg na lotnisko we Frankfurcie. Odprawilam się koło 9 rano i pozostało tylko czekać na samolot. O 11 wylatywałam do Krakowa. Po 13 byłam już w Krakowie. Najdłużej zajęło mi dojechanie do Krynicy. Dopiero koło 19 byłam w domu. Jeszcze na przystanku pod lotniskiem przez przypadek poznałam dziewczynę z Bardejowa na Słowacji. Wiec obie jechałyśmy do Krynicy. Przynajmniej miło nam uplynoł czas w autobusie. Dojechałam tak padnięta , że koło 23 już poszłam spać.
Pozdrawiam Monika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz